Narty w Austrii: z rodziną do Sölden
- Od prawie 20 lat, co roku, w marcu, wybieramy się na narty w Alpy. Najbardziej lubimy Tyrol.
- Zobacz, jakie miejsce wybraliśmy na nasze dwa wyjazdy z dziećmi. To właśnie tam postawiły swoje pierwsze kroki na nartach.
- Sprawdź, ile kosztuje szkółka narciarska.
- Gdzie spać, co zjeść i co robić po nartach?
- Na co zwrócić uwagę wybierając polisę turystyczną na wyjazd narciarski?
Wyjazd w marcu – jest jasno!
Dzień już taki długi, więcej słońca, cieplej. Śniegu jeszcze dużo. Z tą słoneczną pogodą to oczywiście takiej stuprocentowej gwarancji nigdy nie ma. Zawsze zdarzy się jeden czy dwa pochmurne dni w ciągu tygodnia. Opady śniegu też wcale nie należą do rzadkości. Wysoko w górach może też mocno wiać. Kiedyś, ostatniego dnia pobytu, a był to 21. marca, musieliśmy zakładać łańcuchy, aby wyjechać z miejscowości. Jednak na przestrzeni lat (tak, lat, wiem, jak to brzmi) mogę stwierdzić, że w marcu jest ładniejsza pogoda niż w grudniu i styczniu 😉 Odkrycie sezonu! Mam też wrażenie, że ostatnie zimy są jakby bardziej śnieżne. Był taki okres ok. 2006 r. – 2010 r, że ze śniegiem w wielu miejscach, poza lodowcami, był spory kłopot.
W dolinach w marcu potrafi być już zielono, kwitną krokusy, a górale porządkują podwórka przed Wielkanocą. Wysoko na stokach panują jednak prawdziwe zimowe warunki.
Imprezowe Sölden na urlop rodzinny?
Kilka razy na nasz wyjazd wiosenny wybraliśmy Sölden w dolinie Ötztal. Również na te wyjazdy, kiedy pierwszy raz pojechały z nami dzieci.
Sölden może nie jest typową miejscowością na rodzinny urlop – bardziej znane jest przecież ze swojego imprezowego klimatu. Ale ma doskonałe warunki narciarskie – dla dzieci i początkujących (polana Giggijoch położona powyżej 2.200 m n.p.m.) i dla dorosłych (w sumie prawie 150 km tras). Dzieciaki do szkółki, a rodzice mają gdzie poszaleć. Poza tym, na pierwszy wyjazd z dzieciakami chciałam wybrać miejsce, które znam. Wiem, czego się spodziewać. Chciałam też, żeby było wysoko. Po zimowym polskim smogu chciałam gwarancji naprawdę czystego powietrza. Bo to moje kolejne odkrycie sezonu – wszystkie przewlekłe kaszle i przedszkolne katary znikają po 2 dniach na nartach wysoko w górach.
W serwisie internetowym Sölden masz dostępne absolutnie wszystkie aktualne informacje o ośrodku. Ceny, mapki tras, restauracje, atrakcje, noclegi.
Ja napiszę Ci, z czego my korzystaliśmy, gdzie spaliśmy i jedliśmy i co się sprawdziło na naszym wyjeździe – w układzie „rodzina 2+3″.
Gdzie spać?
Urlop z dziećmi rządzi się swoimi prawami. Im więcej spokoju, tym lepiej.
Na nocleg wybraliśmy miejscowość Huben. Oddalona ok. 10 km od centrum Sölden i 10 minut jazdy samochodem (lub 15 minut darmowym skibusem) od dolnej stacji kolejki Giggijoch (parking bezpłatny, miejsca są nawet o 10.00 rano).
W małej wiosce znajduje się kilkanaście pensjonatów i apartamentów prywatnych, kilka restauracji, sklep i bankomat.
Przyjazne (także cenowo) noclegi, które wybraliśmy (i mogę szczerze polecić) to apartamenty u rodziny Fiegl.
Posiada ona dwa domy w Huben (w obu tych miejscach spędzaliśmy urlop i oba są bardzo OK) oraz apartamenty w centrum Sölden.
Jeśli szukam noclegu w apartamentach dla naszej piątki, podstawą są dla nas dwie sypialnie, aneks kuchenny sensownej wielkości oraz tzw. przestrzeń dzienna, w której możemy wieczorem posiedzieć, pograć w gry, porysować itp. Tutaj możesz przeczytać o tym, jak szukam noclegu.
Pierwsze kroki na nartach
Oboje z mężem jeździmy na nartach od dawna, ale żadne z nas nie posiada takich umiejętności, aby uczyć kogoś. W szczególności dziecko. A już na pewno nie własne! 😉
Bardzo gorąco polecam zapisanie dzieci do szkółki narciarskiej. Są to bardzo, bardzo dobrze wydane pieniądze.
Nasze dzieci w Austrii po raz pierwszy włożyły buty narciarskie. Miały wtedy niecałe 5 lat. Nie robiliśmy wcześniej żadnych przygotowań, tzw. zaprawy, oswajania itp. Piszę to, bo chcę powiedzieć, że stawiając autentycznie pierwsze kroki na nartach w niedzielę – w piątek dzieci zjeżdżały już po normalnej niebieskiej trasie i potrafiły samodzielnie wjechać na górę wyciągiem orczykowym (jasne, że kanapą też).
Zajęcia w szkółce narciarskiej trwają 4 godziny dziennie, w 2 godzinnych blokach.
- od 10.00 do 12.00
- 12.00 – 13.00 przerwa na obiad (z rodzicami lub w szkółce)
- i od 13.00 do 15.00.
Można wykupić jeden dzień, lub pół dnia na próbę i zobaczyć, jak będzie się podobało.
Nauka przez zabawę
Instruktorki i instruktorzy uczą przez zabawę i naprawdę dbają o dzieci. Za każdym razem, z uśmiechem, pomagają wstawać, odpiąć narty, zapiąć narty. Łapią te zbyt rozpędzone dzieciaki, które jeszcze nie wiedzą, jak zahamować. Ustawiają na taśmie. Poprawiają rękawiczki, kaski i zapięcia pod szyją. Chodzą z dziećmi do toalety, pomagają z kombinezonem. Robią przerwy na ciepły sok lub kakao. A za (każdy) udany zjazd wręczają misie-żelki.
W przedszkolu narciarskim jest dużo zabawy, także bez nart – zjeżdżają na pontonach, prowadzą bitwy na śnieżki. Grupy są małe – nasze nigdy nie liczyły więcej niż 5 osób. Na koniec zajęć (w czwartek lub w piątek) odbywają się zawody i każde dziecko dostaje złoty medal.
Dylematy matki-Polki
Z doświadczenia powiem, że najlepiej zadziałać tak, jak to ma miejsce gdy po prostu zaprowadzamy dziecko do przedszkola. Czyli cześć-piątka i znikamy z pola widzenia. Obserwować dziecko można z oddali. Gdy nas nie widzi, jest całkowicie samodzielne i zadowolone. A gdy mama się pojawia… no to już same, matki, wiecie, jak jest 😉
Teraz, po kilku już sezonach w szkółce narciarskiej, może jest mi łatwo tak pisać. Oczywiście, że za pierwszym razem denerwowałam się i chciałam ciągle obserwować dzieci, jak sobie radzą. Instruktorzy mają telefon do rodziców. Ciągle na niego zerkałam i bałam się zbytnio oddalić od szkółki. Żeby jak najszybciej być na miejscu, gdy zadzwonią, że dziecko płacze. Ale jakoś nigdy nie dzwonili…
Po jednym dniu w narciarskim przedszkolu instruktorka opowiedziała mi więcej o dzieciach, niż ich przedszkolanka po całym semestrze.
Na pewno zastanawiasz się, jak takie pięciolatki, które nie znają języka, porozumiewają się w Austrii z instruktorem. Ja też się martwiłam, jak to będzie. Po pierwszym dniu nauki zapytałam Jagodę, jak też ona mówiła do pani, gdy czegoś chciała.
Normalnie mamo mówiłam. Po polsku…!
Okazuje się, że jedna i druga strona ma swoje sposoby i jakoś dogadują się. Instruktorzy są doświadczeni i wiedzą, czego dzieci chcą. Na wszelki wypadek, zawsze mają w kieszeni miśki-żelki. Nawet kluczowego „pipi machen” córki nie musiały używać, bo „pani sama wiedziała, że chce mi się siku”.
Fakt jest jednak taki, że w wielu szkółkach narciarskich pracują instruktorzy ze Słowacji, z Czech, a także z Polski. Akurat w pierwszym naszym sezonie na nich nie trafiliśmy. Jednak język przydaje się już w kolejnych grupach zaawansowania, gdy trzeba dzieciom coś więcej wyjaśnić.
Szkółka narciarska w Austrii – ile to kosztuje?
W Sölden jest kilka szkółek narciarskich i snowboardowych. My dwa razy korzystaliśmy ze szkółki SunUp YellowPower. Na ich stronie znajdziecie cennik. Widzę, że przy rezerwacji on-line można uzyskać dodatkowy rabat.
Ponieważ nie kupowaliśmy dla dzieci sprzętu narciarskiego (oprócz kasków i gogli), w szkółce skorzystaliśmy z pakietu obejmującego wypożyczenie nart i butów. I powiem szczerze, że jest to porządny, zadbany i niezniszczony sprzęt.
6-dniowa szkółka (bez obiadów) to wydatek 220 EUR ze sprzętem narciarskim, natomiast bez sprzętu – 200 EUR. Dla porównania cen podam, że w naszym Zieleńcu zapłaciłam 40 zł za 1 dzień wypożyczenia nart i butów, które były totalnie zużyte (i tylko takie były w ofercie wypożyczalni) i ciężko było w ogóle na nich jeździć.
Bardzo wygodne było to, że narty dzieci mogliśmy bezpiecznie zostawiać na górze, w siedzibie szkółki, bez potrzeby targania ich ze sobą na dół do auta.
Słowo o karnetach narciarskich
Trudno mi sobie to dziś wyobrazić, ale gdy po raz pierwszy byliśmy na nartach w Sölden w 2002 roku, karnet narciarski na 6 dni kosztował niecałe 140 EUR… Było także więcej tzw. niższych sezonów i karnety były tańsze nie tylko styczniu (tak jak obecnie), ale i w marcu. Niestety, o ile ceny pozostałych usług i produktów w Austrii utrzymują przez lata w m i a r ę podobny poziom, tak ceny karnetów narciarskich są z roku na rok coraz droższe. W tym sezonie (2018/2019) 6-dniowy karnet dla osoby dorosłej kosztuje 294 EUR, a wysoki sezon trwa od końca stycznia do końca kwietnia.
Plus jest taki, że dzieci do 8 roku życia mają karnet gratis (no prawie – płacą 2 EUR / dziennie. Zawsze sprawdź to jeszcze w cenniku). Dodam, że są ośrodki narciarskie w Austrii (i nie tylko), w których dzieci do 10 roku życia mają karnet gratis. Jednym z takich miejsc jest np. Pitztal, czy Dolina Stubaiu.
A co dziś na obiad?
Jak już wspomniałam, dzieci w szkółce mają przerwę na obiad. Zabieraliśmy je wtedy do restauracji na stoku i koniecznie trzeba było zamawiać ulubiony „rosołek austryjny”, do którego smaku wzdychają przez resztę roku 😉 Rzeczywiście, rosół jest smaczny, z makaronem lub z kuleczkami, rozgrzewający i syty. Kosztuje ok. 6 EUR. Jeśli nie rosół, to opiekany ziemniak (6 EUR) lub frytki i kotlet (12 EUR).
W zależności od tego, jak najemy się na stoku, po południu planujemy obiadokolację (w restauracji) lub kolację (w apartamencie).
W Huben mogę polecić Wam dwie restauracje w odległości spacerowej od wspomnianych „naszych” apartamentów:
Pizzeria Rustica (dobra pizza i klasyczne austriackie dania w domowym stylu. Dla dzieci kredki i kolorowanki oraz lizaki na „do widzenia”)
Restauracja w Hotelu Alpenblick (miła obsługa – także dla dzieci ;-), smaczne jedzenie, ceny przystępne: zupy ok 5 EUR; dania główne 14-20 EUR)
Jeśli chodzi o zakupy, to w pobliskim markecie można dostać wszystko, co jest potrzebne na śniadania i kolacje. Ceny podobne jak w Polsce.
Przygotowałam osobny artykuł o tym, co moje dzieci lubią zjeść w Austrii – zapraszam Cię do jego lektury.
Poza stokiem też jest co robić
Jesteśmy narciarzami, ale nie takimi, którzy jako pierwsi są rano na stoku, a po południu zjeżdżają ostatnim kursem kolejki.
Lubimy odpocząć i zawsze robimy sobie dzień przerwy od nart. Szczególnie, jeśli wypada to dzień pochmurny, wietrzny i jakiś taki niemiły. Najczęściej była to środa 😉
W dolinie Ötztal (miejscowość Längenfeld, kilka km od Huben) kilka lat temu powstały piękne Termy Aquadome. Kiedyś w okolicy biło źródełko z gorącą wodą, w którym można było wykąpać się, wcześniej rozbierając się z małym drewnianym domku 😉 Dziś można spędzić w kompleksie SPA cały dzień, albo kilka godzin i wygrzać się przed kolejnym dniem na stoku. Aquadome ma część dla dzieci, tzw. Arkę Noego, oddzieloną od głównej strefy wypoczynkowej. Jest w niej spory basen płytki dla najmłodszych dzieci, jest basen głęboki, duża zjeżdżalnia z pontonami i „suchy” plac zabaw. Polecam. Fajne miejsce. A, jest też restauracja.
Zapraszam Cię do lektury mojego artykułu o naszym wyjeździe z dziećmi do Stubaiu. To bardzo przyjazna dla rodzin dolina. Jeśli jeszcze jej nie znasz, koniecznie sprawdź nasze 9 powodów, dla których warto zabrać dzieci na narty do Stubaiu.
The form you have selected does not exist.
Właśnie wróciliśmy! (Byliśmy dokładnie 14-21.01.2023). Pierwszy raz w Alpach, do tego z prawie 4-latkiem. Dużo wiedzy czerpałam z tego bloga, za co stokrotnie dziękuję! Same sprawdzone rady, byłam dużo spokojniejsza. Jedyne co u nas się niezbyt udało, to szkółka narciarska – kupiliśmy na 3 dni, akurat Otztal ski&bike. Ale to nie kwestia instruktorów, tylko naszego synka- brak możliwości pogadania po polsku go blokowała (mimo że zna nieco angielski i niemiecki) i dużo za nami płakał. Codziennie musieliśmy po około godzinie, dwóch zjeżdżać go uspokajać. No ale bakcyla złapał, chętnie narty zakładał i pokazywał co potrafi. Pogoda – 3 dni cudowne słońce, 3 dni chmury i zadymki, ziiimno. Mimo coraz większej ilości ludzi (zbliżał się wysoki sezon) infrastruktura pięknie dawała radę wszystkich obsłużyć. Na pewno tu wrócimy (choć fakt, że dosyć drogo; nawet napotkani Niemcy trochę narzekali ;))! Ale następnym razem odwiedzimy Stubai, oczywiście po rekomendacji SilverMint ;).
Serdeczne pozdrowienia z Poznania!