Dlaczego lubimy opolskie ZOO bardziej niż wrocławskie?
Jak to się stało, że opolskie ZOO moje dzieci polubiły bardziej, niż to wrocławskie?
Słynny wrocławski ogród mają praktycznie na co dzień. Odwiedzają go często w ramach zajęć szkolnych. Jednak to ZOO w Opolu jest miejscem, do którego wybierają się o wiele chętniej. Uwielbiają obserwować tutejsze zwierzęta i zawsze są tu „za krótko”.
Moje ZOO Opole
Mnie do opolskiego ZOO ciągnie nie tylko sentyment. Cenię sobie piękne położenie i spokój tego miejsca, brak tłumów, dużą przestrzeń i cieniste zaułki. Nie bez znaczenia jest też fakt, że nie tracę majątku na rodzinny bilet wstępu. Nie muszę też spędzać kilku godzin w kolejce do kasy, jak to niestety często ma miejsce w stolicy Dolnego Śląska.
Mimo że od 20 lat mieszkam we Wrocławiu, jestem Opolanką. Chyba każdy mieszkaniec Opola lubi wyspę Bolko. To nasza zielona enklawa. Miejsce spacerów i wycieczek szkolnych ale też i wagarów ? To tam chodziło się topić marzannę wiosenną (tak, niestety, w latach ’80 / ’90 całe szeregi dzieci wrzucały z mostu do Odry przyniesione kukły), to tam jeździliśmy na rowerowe wycieczki, a latem rozkładaliśmy się na trawie, lub z wałów obserwowaliśmy szybki nurt rzeki. Wyspa Bolko jest też domem dla ZOO.
Od kilkunastu lat jest w Opolu tzw. nowe ZOO. Z dobrym dojazdem i wygodnym, dużym, bezpłatnym parkingiem.
Jednak ten ogród ma już swoje lata – powstał przed II wojną światową. Jednym z przełomowych wydarzeń w jego historii, które zresztą doskonale pamiętam, była powódź w 1997 roku.
Powódź w opolskim ZOO
Powódź tysiąclecia, czyli ta z lipca 1997 roku, była tragiczna dla opolskiego ZOO. Nie znajdziesz opowieści o tamtych wydarzeniach w folderach z ogrodu, ale myślę, że warto o nich pamiętać. Opowiedziałam ją też moim dzieciom. Bardzo przeżywały.
Takiej fali powodziowej, jaka miała miejsce tamtego lata w Opolu, nie przewidywały żadne prognozy. Było jednak wiadome, że wyspa Bolko, wraz z ogrodem zoologicznym, znajdzie się pod wodą. Znana jest historia o tym, jak dyrektor obdzwaniał ogrody zoologiczne w całej Polsce, w poszukiwaniu tymczasowego, bezpiecznego miejsca dla swoich podopiecznych. Tylko ogrody z Wrocławia, Chorzowa oraz Płocka odpowiedziały na apel i mogły przyjąć zagrożone powodzią zwierzęta. Należało jednak zapewnić im transport. Na wojskowe ciężarówki zapakowano więc skrzynie z uśpionymi dzikimi zwierzętami.
Pracownicy ogrodu działali wtedy dzień i noc. Podawali zwierzętom środki usypiające i ładowali ciężkie skrzynie na ciężarówki. Walczyli z czasem. Poziom wody w Odrze szybko rósł, a samochodów było tylko kilka. Niestety, mimo iż sami ryzykowali swoim zdrowiem, nie zdążyli uratować życia wielu zwierząt. Nad ranem feralnego lipcowego dnia wał powodziowy został przerwany i Odra gwałtownie wdarła się na wyspę Bolko, zatapiając i niszcząc teren ZOO w kilkadziesiąt minut. Bezradni pracownicy patrzyli na rozgrywający się dramat. Otwarli część klatek i zwierzęta ratowały się, jak mogły. Uciekały ptaki, a także wataha wilków, sarny, jelenie, rysie… Niestety, duże dzikie zwierzęta, których nie zdążono wywieźć, musiały pozostać w zamknięciu. Tragicznie zginęła lwica i hipopotamy. Nie przeżyły też kangury, zebry i bawoły…
Pracownicy ZOO, którzy do końca zostali przy swoich zwierzętach, sami czekali na pomoc na dachu ogrodowej kawiarni. Po dwóch dniach przypłynęła po nich strażacka łódź.
W różnych miejscach miasta można było wtedy spotkać wypuszczone „na wolność” zwierzęta. Biegały zdezorientowane psy dingo i lamy.
A rok po powodzi, leśniczy z podopolskich lasów odnalazł samicę rysia, wypuszczoną z ZOO przed powodzią.
Nowe opolskie ZOO i jego mieszkańcy
Spacerując dzisiaj po ogrodzie nie znajdziesz śladów powodzi tysiąclecia. Jeśli chcesz je zobaczyć, musisz wybrać się na spacer z wyspy Bolko na sąsiednią wyspę Pasieka. Tutaj na budynku Radia Opole znajduje się pamiątkowa tabliczka w miejscu, do którego sięgał poziom wody (2,4 m). Można sobie wyobrazić ogrom zniszczeń…
Po powodzi losy ZOO wisiały na włosku. Poważnie zastanawiano się nad jego likwidacją. Na szczęście, już rok po zalaniu, zaczęto powoli, stopniowo odbudowywać ogród. Dziś ZOO znajduje się nieco innym miejscu wyspy, a jego teren jest bardzo rozległy (30 hektarów). Zwierzęta mają duże wybiegi, a ich nawierzchnia jest zbliżona do tej w warunkach naturalnych.
Do Opola zostały sprowadzone żyrafy, nosorożce, pandy, mrówkojady, a także wiele gatunków małp. Specjalizacją ZOO stała się hodowla lemurów, których dziś możemy nawet dotknąć – wejść na ich własną wyspę i oko w oko stanąć z tymi nieco śmiesznymi stworzeniami.
ZOO specjalizuje się także w hodowli ssaków kopytnych – jest tutaj duża, nowoczesna żyrafiarnia, która znów musi zostać rozbudowana, gdyż żyrafy rozmnażają się tutaj bardzo chętnie. Żyrafy mają duży wybieg. Z radością obserwowaliśmy małe żyrafki brykające po trawie i ich dostojnie kroczące starsze towarzyszki.
Goryle są dla odwiedzających nie lada atrakcją. Mają duże wybiegi i własny park linowy, na którym ćwiczą swoje mięśnie. Zawsze długo je obserwujemy i dziewczyny szukają podobieństw w ich i swoim zachowaniu ?
Jest tutaj jedyny w Polsce basen z uchatkami, które można obserwować także w porach karmienia.
Niestety, nie udało się jeszcze wybudować akwarium – przed powodzią było ono dla mnie jednym z ulubionych miejsc w ZOO.
Jest już natomiast nowy pawilon płazów. Moje dzieci uwielbiają obserwować niesamowite kolorowe żabki – trujące drzewołazy: niebieskie, czerwone, żółte i oczywiście zielone. Ciekawie wyeksponowane są mrówki. Możemy obserwować je wewnątrz mrowiska, a także podczas ich mozolnej, mrówczej pracy.
Lubimy patrzeć na kangury, które wydają się takie rozleniwione! Wokół nich przechadzają się emu.
Przy odrobinie szczęścia udaje się wypatrzeć pandę.
Patrząc na rysie szukamy podobieństw z ich dachowymi krewnymi.
Zawsze dłuższy czas obserwujemy flamingi i pelikany no i oczywiście śpiące w ciągu dnia sowy.
ZOO to nie menażeria
Cieszę się, że dziś ZOO to nie tylko wystawa egzotycznych zwierząt. Misją ogrodu jest ochrona gatunków zagrożonych wyginięciem. Te, które wyginęły w naturalnej przyrodzie, będą mogły powrócić, lub już wracają do swoich naturalnych siedlisk. Na przykład puchacze: kilkanaście sztuk zostało wypuszczonych z opolskiego ZOO do Wolińskiego Parku Narodowego w ramach programu reintrodukcji. Kilkadziesiąt prześmiesznych ulubieńców moich córek – czyli zagrożonych wyginięciem susłów – zostało wypuszczonych na tereny siedliskowe na Opolszczyźnie i ich populacja wzrasta. A ostatnio na świat przyszedł w Opolu lemur bandoro – gatunek krytycznie zagrożony wymarciem, posiadający tzw. status CR w Czerwonej Księdze Gatunków Zagrożonych.
Nowym budynkiem w ogrodzie jest wysoka szklarnia. To zielona dżungla, która jest kolejnym miejscem ochrony 13 gatunków zagrożonych roślin i zwierząt. Spacerując jej zakamarkami możemy spotkać bajecznie niebieskie ptaki, żółwie, czy szczeżuje.
Gdy jestem z dziećmi ZOO, musimy zwiedzić z mapą w ręku wszystkie, ale to wszystkie miejsca, To doskonała lekcja przyrody dla dzieciaków i dla rodziców też! Warto za 10 zł kupić sobie mini-przewodnik po ogrodzie, gdzie znajdziemy opisy i wiele ciekawostek na temat mieszkańców ZOO.
Warto wiedzieć
Oczywiście, obowiązkowe punkty przystankowe to także place zabaw. Jest tutaj kilka małych placyków i jeden większy.
Przy większym placu zabaw znajduje się park linowy. Jest on dodatkowo płatny i kosztuje 18 zł za cały dzień. Szkoda, że nie można kupić biletów na pojedyncze przejścia. Przy całym dniu w ZOO dzieci mają ochotę przejść przez trasę parku tylko dwa czy trzy razy.
Ogród czynny jest od maja do końca września w godz. 10.00 – 18.00. W październiku, w listopadzie oraz w marcu i kwietniu od 09.00 do 16.00, w grudniu, w styczniu i w lutym do 15.00. Szkoda, że tak krótko! Szczególnie, jeśli chodzi o długie letnie, upalne dni. Kiedyś ZOO było czynne po prostu „do zmierzchu”, dzięki czemu latem można było poobserwować zwierzęta także pod wieczór.
Bilety można zakupić w kasie lub automatach, a także on-line. Dla dorosłego kosztuje 22 zł, dla dziecka 15 zł, do 3 lat bezpłatnie. Bilet rodzinny 2+3 kosztuje 60 zł. Opolskie rodziny mają spore zniżki (bilet za 1 zł!) – szkoda, że nie ma żadnych zniżek na ogólnopolską Kartę Dużej Rodziny. Ale i tak cena biletu rodzinnego jest zdecydowanie niższa niż biletu do wrocławskiego ZOO (tutaj to 160 zł dla rodziny 2+3 lub 125 zł ze zniżką na wrocławską kartę rodzinną + oczywiście koszt całodniowego parkingu).
Dla młodszych dzieci, którym szybko męczą się nóżki, przewidziano drewniane wózki. Można je wypożyczyć przy kasie.
Gastronomia na terenie ZOO jest niestety słaba. Jest kilka punktów z lodami (te są w porządku) i fast-foodem, a także Karczma pod Dębami. Niestety, jej oferta nie zachwyciła ani mnie, ani nikogo z moich znajomych.
Parking, jak już wspomniałam, jest duży i bezpłatny. Jadąc autostradą od strony Wrocławia, nie trzeba wjeżdżać do centrum miasta.
Dobrym pomysłem jest też dojazd pociągiem – moim zdaniem to fajna propozycja na jednodniową kolejową wycieczkę z Wrocławia. Pociąg jedzie ok. 1 godzinę, połączeń jest sporo, a z dworca PKP w Opolu idzie się do ZOO 20-30 minut przez całkiem przyjemną okolicę.
A jeśli zostajecie na Opolszczyźnie na weekend, polecam koniecznie odwiedzić Zamek w Mosznej, czyli polski Hogwart.
The form you have selected does not exist.
Lubicie zwierzęta? Poznajcie szczęśliwe niedźwiedzie 😉
A może by tak… urządzić biwak w ogródku?