Nocleg na Lofotach. Przytulny domek na norweską przygodę
Nocleg na Lofotach? Szukasz domku w dobrej lokalizacji, przytulnego, dla rodziny lub paczki znajomych i do tego w świetnej cenie? Ja taki znalazłam i dzielę się namiarem.
Spędziliśmy w nim cały tydzień, a domek wyglądał dosłownie jak z katalogu „Wakacje marzeń na Lofotach” 😉 Pogoda dopisała nam wyjątkowa, ciepłe dni kończyły się grubo po północy, a noce trwały trzy godziny. Przełom lipca i sierpnia był fantastycznym czasem na poznawanie Lofotów. O naszym eksplorowaniu archipelagu Lofotów i miejscach wartych zobaczenia opowiem Ci w osobnym wpisie, a w tym chcę odpowiedzieć na najczęściej zadawane pytanie – gdzie nocować na Lofotach?
Na ten wpis, a właściwie na serię wpisów o Lofotach, czekało wiele osób. Cóż, nie mam wytłumaczeń – jedynie poza brakiem czasu ;). Zostawiam więc – póki co – namiar na nocleg na Lofotach, miejsce wypadowe do zwiedzania zachodniej części archipelagu. Spokojna lokalizacja, autentyczny domek wynajmowany przez norweską rodzinę, a do tego w cenie zupełnie przeciętnego domku do wynajęcia nad Bałtykiem. Zresztą, sprawdźcie sobie sami.
Gdzie nocować na Lofotach?
Pytanie jest częste po pierwsze dlatego, że wyboru zbyt wielkiego na Lofotach nie ma… (i może i dobrze – dla krajobrazu Lofotów). A to, co jest, jest naprawdę drogie. Dlatego większość turystów wybierających się na Lofoty planuje noclegi w namiocie, albo w kamperze. Są jednak osoby, takie jak na przykład ja, które lubią biwakowanie, czy vanlife, ale oglądać na Instagramie, a niekoniecznie brać w nim udział… Bez urazy! Każdy ma przecież swój ulubiony sposób wypoczynku.
Naszą lofocką przygodę rozpoczęłyśmy na lotnisku w Narwiku, skąd wypożyczyłyśmy samochód. Cena wypożyczenia porównywalna była do cen w innych krajach Europy za podobny model samochodu i okres wynajmu. Tutaj możesz sprawdzić oferty cenowe (dobra porównywarka!).
Jeśli z kolei też zastanawiasz się nad połączeniami z Warszawy do Narwiku, sprawdź daty i ceny wpisując poniżej:
Wypożyczenie auta umożliwiło nam niezależność, sprawne poruszanie się i docieranie w odległe zakamarki. Choć oczywiście nie we wszystkie zakamarki, bo do wielu miejsc można dojść tylko pieszo, lub dopłynąć.
Przytulny nocleg na Lofotach, tuż nad morzem
Długo szukałam sensownej opcji noclegowej. Tak, aby była to lokalizacja umożliwiająca eksplorowanie wysp. Żeby był ładny widok (ale o to akurat na Lofotach nie jest trudno) i żeby cena była odpowiednia dla naszego budżetu. Mam wrażenie, że znalazłam prawdziwą perełkę!
Sund to niewielka miejscowość rybacka, pięknie położona. Kilkanaście domów, stara kuźnia z małą kawiarnią i sklepik ze szklaną biżuterią.
Domek posadowiony jest na niewielkim wzgórzu (są więc ładne widoki). Pisałam, że wygląda „jak z katalogu” – jednak w rzeczywistości ma już swoje lata. Nadaje mu to charakteru, ale trzeba wiedzieć, że ten „norweski klimat” panuje zarówno z zewnątrz, jak i we wnętrzach. Pomieszczenia nie są wysokie, podłoga i schodki skrzypią, zniszczona wiatrem i deszczem farba odchodzi od belek na werandzie. Są pajęczyny. Sprzęty kuchenne są już trochę zużyte, ale wciąż dobre. W kącie stoją kalosze i wędki, na ścianie plakat z gatunkami ryb. Wszystko trochę w nieładzie.
Chata ma trzy niewielkie sypialnie i może pomieścić sześć osób. Trzecia sypialnia to poddasze, z materacem typu futon. Ma dużą kuchnię z pełnym, choć nieco zużytym wyposażeniem, salon z piecykiem-kozą, werandę i łazienkę. Przy domku jest miejsce do zaparkowania samochodu, choć przyznam szczerze, że zawracanie wymaga trochę kręcenia 😉 Rezerwacje przyjmowane są na minimum 4 doby. My spędziliśmy tu tydzień i było to zdecydowanie za krótko. Lofoty są cudowne, tego nie trzeba nikomu powtarzać. A jak się trafi z pogodą, to już w ogóle bajka.
Więcej o miejscach, które warto odwiedzić na Lofotach, przeczytasz tutaj już wkrótce 😉
Domek nadaje się dla rodziny, ale nie z małymi dziećmi. Są strome schodki na piętro i dużo potencjalnie niezbyt bezpiecznych miejsc dla dzieci. Więc raczej ze starszakami.
Poleciłam ten domek już wielu osobom i wrócili zadowoleni. Tak więc nie dziękujcie 😉 a jeśli już chcecie podziękować, to możecie postawić mi kawę – najchętniej taką, jak ta na Lofotach!