Czy można poznać Bośnię i Hercegowinę w jeden dzień?
Dość długo zabierałam się za wpis o Bośni i Hercegowinie. Mnóstwo mam notatek z tego wyjazdu i wiele przemyśleń.
Łatwo przychodzi pisanie o miejscach i rzeczach ładnych, przyjemnościach, pięknych widokach i beztroskim wypoczynku. Trochę bardziej skomplikowanych tematów nie boję się poruszać, ale nie chcę też uderzać w jakieś tony moralizatorskie.
Do Bośni i Hercegowiny, nawet na jeden dzień, nie da rady jednak pojechać bez uprzedniego przygotowania. Siebie i dzieci.
Podróżowanie z dzieckiem to ciągła lekcja
Spotkałam się kiedyś z zarzutem, że niepotrzebnie opowiadam dzieciom w czasie wakacji „o jakichś tam wojnach”. Że wakacje to czas na odpoczynek, beztroskę, a nie smutek i zadumę nad historią. Że niepotrzebnie „straszę” dzieci. Cóż, nasze dziewczynki mają już po 9 i 6 lat. Wiedzą, że świat nie ma tylko różowych barw.
Może są osoby, które wjeżdżają do jakiegoś kraju, robią zdjęcia najpiękniejszych miejsc, zjadają coś pysznego w modnym miejscu i wyjeżdżają w poszukiwaniu kolejnych malowniczych scenerii. Ja do nich nie należę. Staram się choć trochę poznać historię, kulturę, specyfikę danego miejsca. Nawet, jeśli podróż jest krótka i nie na wszystko wystarcza czasu.
A już szczególnie, gdy podróżuję z dziećmi. Muszę im opowiedzieć na tyle, na ile są w stanie zrozumieć. To lekcje historii, geografii, przyrody, ekologii, tolerancji… Zostają w pamięci o wiele dłużej niż te klasyczne, szkolne.
Podróże kształcą. Niektóre wydarzenia zapamiętasz od razu, gdy znajdziesz się w ich miejscu. Choć niekoniecznie je zrozumiesz. To nie opowieść przeczytana w książce, czy obejrzany film. To doświadczenie.
Przy okazji dowiaduję się, jak mało jeszcze sama wiem. Wieczorami więc doczytuję, sprawdzam, szukam odpowiedzi na różne nurtujące pytania.
Bałkański kocioł nie stygnie
Nie chcę zagłębiać się teraz w analizę konfliktu na Bałkanach, bo samo określenie tego regionu „kotłem bałkańskim” mówi wiele. Wyjazd do BiH, nawet na jeden dzień, to nie jest wycieczka „do zaliczenia”, bez znajomości najnowszej historii. Tym bardziej, że praktycznie na każdym rogu widać jej ślady.
Długie podróże autem wykorzystujemy na opowieści, rozmowy o miejscach, do których lub przez które jedziemy. Opowiadaliśmy więc dzieciom także o wojnie domowej w Jugosławii, w wyniku której powstały dzisiejsze państwa na Bałkanach. Jakie miasta są ich stolicami, jak przebiegają granice, kto ma dostęp do morza. Oczywiście bez drastycznych wojennych szczegółów.
A dzieci, jak to dzieci – mają mnóstwo pytań. Chcą wiedzieć, kto był dobry, kto był zły, bo tak przecież musi być w każdej wojnie. Nie rozumieją, czym w ogóle jest wojna domowa. I jedno z najważniejszych pytań dziecka (szczególnie takiego, które ma rodzeństwo ?): - Ale kto zaczął?? Kto decyduje o podziale granic i czy teraz już wszyscy są zadowoleni…?
Dorosłemu ciężko zrozumieć wszystkie związki przyczynowo-skutkowe i sam, analizując poszczególne wydarzenia zadaje sobie wiele razy pytanie – dlaczego? Na proste pytania nie ma prostych odpowiedzi. Wojny nie są czarno-białe. I jak ja mam odpowiedzieć na to pytanie, czy wszyscy są już teraz zadowoleni??
Świata nie zbawię, wiem. Żyjemy szybko, podróżujemy jeszcze szybciej. Kto chce być slow musi się trochę wysilić. Bardzo chciałabym, żeby moje córki, kiedy już zaczną wyjeżdżać same, podróżowały świadomie. Nie chcę, by jedynym celem podróży była kolejna instafotka z modnego miejsca. Cieszę się, że zadają mi te wszystkie pytania w czasie drogi i drążą tematy. Że zajmuje je świat, który widzą za oknem, a nie gry na tablecie.
Jeden długi dzień w Bośni i Hercegowinie
Do Bośni i Hercegowiny przyjechaliśmy na jeden, za to bardzo długi i intensywny dzień. Odwiedziliśmy Mostar, Blagaj i Pocitelj.
Ten mocno zróżnicowany kulturowo i etnicznie kraj jest coraz częstszym cel takich jednodniowych wycieczek. Turyści wypoczywający na Riwierze Makarskiej. Pasażerowie wycieczkowców, zawijających do Dubrownika. I dobrze. Turystyka potrafi być wdzięcznym źródłem dochodu, co dla mieszkańców ubogiej Bośni jest przecież szansą na lepsze czasy.
Tereny Bośni i Hercegowiny, zamieszkiwane przez Serbów, Boszniaków (czyli mieszkańców Bośni wyznania muzułmańskiego) i Chorwatów, wciąż są przedmiotem lokalnych konfliktów. Zagmatwany system polityczny, tragiczne wydarzenia wojny domowej, powiązania z Państwem Muzułmańskim – to wszystko bardzo ogólnie, ale jednak widocznie charakteryzuje skomplikowaną sytuację tego kraju.
Myśl co chcesz, ale szanuj
Ślady panowania imperium osmańskiego można zauważyć w wielu miejscach i to nie tylko w architekturze (meczety, łaźnie, fortece), ale także w kuchni i niektórych obyczajach. W Bośni mamy okazję doświadczyć takiego orientalnego klimatu. To bardzo ciekawa lekcja – i dla dorosłych, i dla dzieci. To podczas wycieczki do BiH nasze dzieciaki po raz pierwszy miały styczność z zupełnie odmienną religią i kulturą.
Tłumaczę więc, na czym polegają podstawowe różnice w naszych religiach. Okazuje się, że mimo różnić, mamy też trochę wspólnego.
Jednak, gdy przychodzi do tłumaczenia różnic w obyczajach, nie jest już tak łatwo. Dlaczego ta pani, mimo ponad 40-stopniowego upału idzie cała zakryta na czarno, łącznie z twarzą? A dlaczego jej mąż spaceruje w szortach i t-shircie? Dlaczego niektóre dziewczynki noszą grube, czarne rajstopy?
Tłumaczę, ile się da, choć dla niektórych zjawisk logicznego wytłumaczenia nie znajduję.
Nie ważne.
Kierujemy się podstawową zasadą, jaką jest szacunek. Nawet jeśli nie rozumiesz lub nie zgadzasz się z odmiennością innych społeczności, odwiedzając ich kraj jesteś gościem. Turystą. Bez względu na własne przekonania, szanujesz zasady tam panujące.
A w czasie rozmów z mieszkańcami lepiej omijać tematy religijne, polityczne i historyczne.
Pamiętaj o dokumentach
Granicę chorwacko-bośniacką przekraczamy w Neum.
Na teren Bośni i Hercegowiny wjeżdżamy na podstawie ważnych dowodów osobistych. Ważnych co najmniej 3 miesiące od planowanej daty powrotu – to ogólna zasada dotycząca ważności dowodu. Paszporty nie są konieczne, mimo że kraj ten nie należy do UE.
Konieczne jest natomiast wykupienie tzw. Zielonej Karty, która jest potwierdzeniem zawarcia polisy OC Waszego auta. Dokument taki otrzymasz w Polsce u swojego ubezpieczyciela od ręki, najczęściej bezpłatnie (niektóre towarzystwa pobierają opłatę ok. 20 zł). Możesz też wykupić ją na przejściu granicznym z Bośnią i Hercegowiną w cenie ok. 40 EUR.
Nie sugeruj się wpisami na różnych forach i grupach dyskusyjnych, że kogoś nie sprawdzali i żadnej karty nie potrzebował. Posiadanie Zielonej Karty jest w Twoim interesie. Jeśli jedziesz bez niej to tak, jakbyś jechała bez OC. W razie jakiejkolwiek kolizji brak karty może narazić Cię na poważne problemy finansowe.
Ponadto, wybierając się do Bośni warto mieć ubezpieczenie turystyczne pokrywające koszty leczenia. Jeśli jeździsz do Chorwacji tylko z kartą EKUZ pamiętaj, że w BiH nie otrzymasz na jej podstawie bezpłatnej pomocy lekarskiej. Przeczytaj mój artykuł o polisach turystycznych i na co warto zwrócić uwagę przeszukując oferty.
Bośnia i Hercegowina - kraj o kształcie serca
Już w Neum zwracamy uwagę na tablice drogowe. W Bośni i Hercegowinie obowiązują trzy języki: bośniacki, chorwacki i serbski. Tereny wokół Neum zamieszkiwane są głównie przez Chorwatów. Możemy się tego łatwo domyśleć – na domach i przy ulicach ostentacyjnie powiewają chorwackie flagi, a na drogowych tablicach nazwy miejscowości pisane cyrylicą są dokładnie zamazane sprejem.
Stan dróg jest różny. Trzeba uważać, bo dobra nawierzchnia może zmienić się niespodziewanie w szuter. Drogi są kręte a lokalni kierowcy jeżdżą, jak chcą.
Kierujemy się drogą na północ w kierunku Hutova, w pobliżu którego mijamy tereny Parku Przyrody Hutovo Blato. Dwa słodkowodne jeziora są siedliskiem wielu gatunków ptaków. Zjeżdżając drogą z góry widzimy je jako oazę soczystej zieleni pośród suchych pagórków.
Počitelj – pierwszy powiew orientu
Pierwszym naszym przystankiem jest położona nad rzeką Neretwą mała osada Počitelj. Auto zostawić można na parkingu przy głównej drodze lub ewentualnie wzdłuż pobocza.
Wąskimi kamiennymi uliczkami wspinamy się w górę. Turystów mało, kilka straganów z pamiątkami i rękodziełem. Spokój, piękne widoki. To cenny, zabytkowy zespół urbanistyczny z czasów tureckich, jeden z najlepiej zachowanych w Bośni. Mury obronne, meczet Hadži-Alija, baszta zegarowa, łaźnia i medresa, czyli islamska szkoła średnia – charakterystyczny budynek z pięcioma kopułami. A w dole turkusowa wstążka Neretwy.
Upał nie pozwala nam dojść z dziećmi do samej góry twierdzy. Wracamy więc do auta i ruszamy w dalszą drogę.
Musisz wiedzieć, że latem w Bośni i Hercegowinie panują trudne do wytrzymania upały. Mostar i jego okolice to najgorętsze miejsca w tym kraju. Ponad 40 stopni w cieniu, brak przyjemnej bryzy od Adriatyku, która tak skutecznie chłodzi na wybrzeżu. To spore utrudnienie w zwiedzaniu. Weź to pod uwagę, zanim zdecydujesz się na wycieczkę z dziećmi. Upewnij się też, czy klimatyzacja w Twoim aucie działa bez zarzutu – bo to może być jedyne chłodne miejsce w czasie tego gorącego dnia.
Blagaj – klasztor derwiszów i cud przyrody
Po przejechaniu ok. 25 km zatrzymujemy się w miejscowości Blagaj. Tutaj ruch turystyczny jest całkiem spory. Na dużym parkingu pozostawiamy auto (2 EUR) i spacerkiem kierujemy się do niezwykłego miejsca – źródła rzeki Buny, przy którym znajduje się klasztor derwiszów, czyli tekija.
Wzdłuż drogi do klasztoru rozstawione są dziesiątki kramików z pamiątkami i lokalnymi produktami (miody, dżemy, lawenda, suszone figi, zioła, soki, nalewki). Ceny są niskie, zdecydowanie niższe niż w Chorwacji. Mnóstwo jest też knajpek i restauracji posadowionych przy rzece.
W czasie spaceru rzuca się nam w oczy (i przede wszystkim dzieciom) sporo turystów wyznania muzułmańskiego – całych rodzin, wśród których kobiety ubrane są w długie czarne nikaby, zakrywające także całą twarz. Do tego miejsca podróżuje wielu turystów z Arabii Saudyjskiej i pozostałych krajów Półwyspu Arabskiego.
Sam klasztor to niewielki, biały budynek, ale jego położenie jest fantastyczne. Tuż przy ogromnej 200-metrowej skale, której nie sposób objąć wzrokiem i nad szmaragdową rzeką Buną. Trudno uwierzyć, że w ciemnej jaskini tuż przy budynku znajduje się jej źródło. To jedno z najsilniejszych źródeł krasowych w Europie. Podziemna rzeka wybija na powierzchnię z siłą ponad 40 tysięcy litrów na sekundę i w niczym nie przypomina typowego „źródełka” – to wywierzysko, czyli krasowe źródło o silnym wypływie. Zimna woda, o stałej temperaturze 10 stopni, daje przyjemny chłód.
Surowe, skromnie urządzone wnętrza tekiji można zwiedzać (osoba dorosła – 5 KM / ok. 2.5 EUR, dzieci bezpłatnie). Jest to islamskie miejsce kultu, obowiązują więc zasady takie, jak w meczetach. Kobiety i starsze dziewczynki (nastolatki) muszą mieć zakryte włosy, ramiona i nogi (długie spodnie lub spódnice), mężczyźni zakryte ramiona i długie spodnie. Przed wejściem wszyscy zdejmują buty. Na miejscu można wypożyczyć odpowiednie osłony – dla kobiet i mężczyzn.
Opuszczamy Blagaj i ruszamy do Mostaru, oddalonego stąd o ok. 10 km.
Czy „nowy Stary Most” znów kiedyś połączy…?
W poszukiwaniu miejsca parkingowego objeżdżamy centrum miasteczka. Obok odnowionych domów, wciąż stoją te zrujnowane, zniszczone, zapomniane. Pomazane napisami, porośnięte trawą i dzikim winobluszczem.
Mostar położony jest w dolinie, a raczej kanionie Neretwy. Z jednej strony rzeki zamieszkiwany przez Boszniaków, z drugiej przez Chorwatów. Nad miastem górują strzeliste wieże minaretów. Widać także „konkurencję” – w 2000 roku ukończono odbudowę klasztoru św. Piotra i Pawła i dobudowano doń nienaturalnie wysoką dzwonnicę. Tak wysoką, by wznosiła się ponad minarety oraz kopułę prawosławnej cerkwi. Na wzgórzu Hum, z którego chorwaccy nacjonaliści prowadzili ostrzał miasta, również w 2000 r posadowiono ogromny krzyż. Widoczny praktycznie z każdego miejsca w mieście, dodatkowo efektownie podświetlony wieczorem.
Chciałoby się myśleć, że słynny mostarski kamienny most powinien na nowo połączyć dwie części miasta. Niestety, to naiwne myślenie.
Kamienie i ludzie pamiętają
Miejsce do zaparkowania znajdujemy po stronie wschodniej. Na prywatnej posesji. Płacimy 2 EUR i idziemy na spacer po mieście.
Przechodzimy najpierw mostem Lućkim, z którego mamy już piękny widok na stare miasto. Częścią chorwacką, przeciskając się wśród straganów z pamiątkami wchodzimy na nowy Stary Most.
Zniszczenie XVI-wiecznej perły architektury osmańskiej, która przez prawie 430 lat byłą symbolem pojednania między Wschodem a Zachodem, nie było w czasie wojny przypadkowe. Most opierał się ostrzałom i został wysadzony celowo. Symbolicznie. Nie był żadnym strategicznym (z militarnego punktu widzenia) punktem miasta. Wcześniej przepędzono przez niego tysiące Boszniaków mieszkających w zachodniej części Mostaru.
W 2004 roku odbudowano most. Z jego dawnych fragmentów, wydobytych z dna rzeki. Kilka kamiennych części pozostawiono na brzegach rzeki. Pozostał też podział miasta na część wschodnią – muzułmańską i zachodnią – chorwacką. Przed wojną ludność serbska, chorwacka i boszniacka mieszkała w różnych rejonach miasta, dużo było małżeństw mieszanych. Sporo ludzi mówiło o sobie: Jugosłowianie. Dziś wschodnia i zachodnia część funkcjonują praktycznie osobno. Dwa dworce autobusowe, osobne szkoły, osobne szpitale…
Po wyślizganych kamieniach wchodzimy na most. Nie ma tłumu turystów. Jest już popołudnie, autokary z wycieczkami odjechały. Punkt 17.00 rozlegają się z minaretów nawoływania muezzinów. Niektórzy ludzie na chwilę przystają, cichną rozmowy. Po kilku minutach turystyczny gwar powraca.
Przez wąskie uliczki wschodniej części starego miasta, wypełnione straganami z różnościami, zmierzamy w kierunku naszego parkingu i ruszamy w drogę powrotną.
W planie mieliśmy jeszcze wizytę przy wodospadach Kravica jednak już wiemy, że czas nam na to nie pozwoli. Kierujemy się do chorwackiego Ploče, skąd odpływa nasz wieczorny prom na Korčulę.
Będziemy mieć jednak powód, by kiedyś znów odwiedzić kraj w kształcie serca.
Bośnia i Hercegowina: wycieczka jednodniowa z dziećmi
Zanim podejmiesz decyzję o Waszym jednodniowym wypadzie do BiH z dziećmi, rozważ, czy::
- Twoje dzieci (oraz Twój kierowca) lubią jazdę samochodem po krętych drogach, o mocno różnej nawierzchni
- wszyscy lubicie zwiedzanie, historię i jesteście ciekawi innych kultur
- masz dość wiedzy na temat konfliktu na Bałkanach i różnic kulturowych oraz potrafisz ją przekazać dzieciom w interesujący dla nich sposób
- klimatyzacja w Waszym aucie działa bez zarzutu
Zdecydowanie odradzam taki wyjazd z zupełnie małymi dziećmi. Absolutnie nie ma mowy o zwiedzaniu z wózkiem.
Zobacz moje pozostałe artykuły o podobnej tematyce:
Jak ugryźć Dubrownik z dziećmi w jeden dzień
Korcula - wszystko o wakacjach z dziećmi na wyspie
Solta, czyli chorwackie slow-life
Pag - najbardziej słoneczna z wysp
Co zwiedzić i gdzie nocować w drodze do Chorwacji?