Niezwykłe miejsca w okolicach Twardogóry: Mur Berliński w polu, Korkowy Pałac w lesie…
Jesienne niedziele to u nas tak na zmianę – albo Bory Dolnośląskie albo lasy w okolicach Twardogóry. Cel główny jest jeden – las, a w nim grzyby! Zazwyczaj nazbieramy tyle, by móc obdarowywać nimi później rodzinę i znajomych, ale jakoś nigdy nie mamy dość grzybobrania… Czy to jest jakiś instynkt pierwotny…?
I tak, przed południem uskuteczniamy spacer po lesie, a potem, w drodze powrotnej (lub zupełnie nie po drodze), wjeżdżamy w tych kaloszach i nieco brudnych spodniach do jakichś ruin pałacu albo innych miejsc, których lokalizacje widnieją zaznaczone chorągiewkami na mojej mapie Google.
W tym wpisie chcę przedstawić Ci kilka takich miejsc, bardzo mało znanych, które możecie odwiedzić przy okazji „leśnych” (i nie tylko) wycieczek w okolice Twardogóry.
Moje relacje na Instagramie z tych wypadów cieszyły się sporą popularnością wśród moich obserwatorów. Mnóstwo osób pisało, że nie wiedzieli o tych miejscach, mimo że np. mieszkają w niedalekiej Oleśnicy. Dlatego więc zostawiam tutaj mapkę i ten krótki spis ciekawych punktów, w których warto się zatrzymać i poznać je.
To także może być dobry pomysł na weekend. Ta część Dolnego Śląska nie jest zbyt popularna turystycznie. Jeśli więc zanocujecie np. w Zamku Dobroszyce, czy w Zamku Dobra albo w Gościńcu pod Zającem macie tutaj kilka propozycji na spędzenie czasu i sporą szansę na dużo spokoju i mało turystów.
Jeszcze więcej inspiracji na wycieczki w nietuzinkowe miejsca Dolnego Śląska!
Zobacz "Mój nieoczywisty Dolny Śląsk" - interaktywny przewodnik, z dokładnymi lokalizacjami setek miejsc, mapami, wskazówkami i mnóstwem ciekawych historii.
1. Mur Berliński w Sosnówce
Zaskakujące, że na Dolnym Śląsku, w małej wiosce Sosnówka, znajduje się największa na świecie (!) – oczywiście poza samym Berlinem – kolekcja fragmentów Muru Berlińskiego.
Jeszcze bardziej zaskakujące jest, że ta kolekcja została sprowadzona przez lekarza dentystę, który w ten sposób dał wyraz swojej artystycznej wizji.
Ta instalacja składająca się z 30 fragmentów muru ustawionych w formie półkola, stoi sobie w polu na uboczu wsi… Można tutaj zostawić samochód i ruszyć w las na grzyby…
Skąd Mur Berliński w Sosnówce?
Pierwszy odłamek muru pan Ludwik Wasecki zdobył już pierwszego dnia, gdy pojawiła się taka możliwość. 10 listopada 1989 roku władze otworzyły przejście graniczne pomiędzy Berlinem Wschodnim a Zachodnim. Pan Ludwik ruszył pod mur, uzbrojony w narzędzie swojej pracy czyli… wiertło dentystyczne. W ten sposób, jak i setki berlińczyków, zdobył swój pierwszy, pamiątkowy, niewielki fragmencik budowli, która przez 28 lat dzieliła miasto.
W późniejszym czasie, dzięki berlińskim znajomościom, udało mu się odkupić całe segmenty muru, które wcześniej wystawiono na aukcję za niemałe pieniądze, ale nikt się nie zgłosił po ich odbiór. Celem pana Ludwika nie był tworzenie kolekcji, ale raczej instalacji, przedstawiającej jego wizję artystyczną i osobiste przemyślenia związane z przekraczaniem muru berlińskiego w jego życiu.
Nie spotkaliśmy się z panem Ludwikiem. Teraz, w czasach covidu, unikamy spotkań z ludźmi podczas zwiedzania. Mimo że zawsze jestem głodna wszelkich ciekawostek i takich informacji z pierwszej ręki, nie chcę narażać nikogo na stres związany ze spotkaniami, przebywaniem z obcymi… Cóż, takie czasy nieciekawe, ale mam nadzieję, że szybko przejdą do historii! Jeśli będziecie w Sosnówce i chcecie porozmawiać z p. Ludwigiem - trzeba zadzwonić na nr podany na tablicy przy instalacji.
Jeśli bawicie się w geocaching, być może przyjedziecie do tego miejsca zachęceni odnalezieniem skrytki umieszczonej w jednym z fragmentów muru.
Wizyta w tym miejscu to jest dobra okazja, żeby poopowiadać dzieciom o powojennej historii Europy. Dzieciaki zadają pytania i nie chcą tak łatwo uwierzyć, że te kawałki ścian tworzyły ponad 150-kilometrowy mur, który NAPRAWDĘ dzielił miasto i NAPRAWDĘ za jego nielegalne przekroczenie można było stracić życie… Nasza wizyta zbiegła się z listopadową rocznicą upadku muru i późniejszego zjednoczenia Niemiec. Podróżujemy wielokrotnie przez Niemcy, nie raz mijamy dawną, niewidoczną już dziś granicę DDR i RFN i to też jest okazja by utrwalać sobie w głowach pamięć o tamtych czasach...
2. Pałac Goszcz – perła baroku
Pałac w Goszczu jest tak piękny – a raczej był, bo dziś jest ruiną – że należy mu się zupełnie osobny wpis. Tym bardziej, że kilka dni po opublikowaniu mojego artykułu o nim dotarła do mnie informacja, że oto udało się gminie Twardogóra pozyskać środki z funduszy europejskich i norweskich na rewitalizację tej ruiny. Prawdopodobnie więc powstanie coś podobnego, jak w przypadku pałacu w Żmigrodzie. Obydwa miejsca szczerze polecam do odwiedzenia!
3. Twardogóra
W samej Twardogórze, która jest jednym z najstarszych miasteczek w Polsce, też stoi pałac należący przez pewien czas do rodziny von Reichenbachów (tych z Goszcza). Znajduje się ona na terenie dość zaniedbanego parku i wygląda na opuszczony. Kiedyś mieściła się tutaj szkoła z internatem, stąd dwa dobudowane, niepasujące do głównego gmachu skrzydła. Pałac od 2017 roku jest teraz własnością gminy, ale nie udało mi się dotrzeć do żadnych planów na jego zagospodarowanie.
Za to pięknie odrestaurowany i zagospodarowany jest malowniczy kościółek o szachulcowej konstrukcji. Znajduje się on w niedalekim sąsiedztwie pałacu i jest widoczny z drogi. To dawny ewangelicki kościół Trójcy Świętej i Matki Boskiej. Niegdyś ostoja polskości (popołudniowe nabożeństwa odprawiane były w języku polskim), dziś wyremontowany i zarządzany przez Bibliotekę Publiczną, która organizuje tutaj przedstawienia i wystawy.
Kościół stoi nad rzeką, wzdłuż której wytyczono ładną ścieżkę spacerową. Obok stoi rzeźba Herkulesa, która pochodzi z pałacowego ogrodu w Goszczu.
4. Pałac Brzezinka – czy jeszcze kiedyś się podniesie?
Niestety, ruiny innej perły barokowej, czyli pałac w Brzezince, nie mają tyle szczęścia, co Goszcz.
To miejsce jest tak zaniedbane i zarośnięte samosiejkami, że ledwo udaje nam się je w ogóle namierzyć i odnaleźć wejście. Spacerom nie sprzyja wątpliwej przyjemności "zapach" z pobliskiej chlewni…
Jeszcze więcej inspiracji na wycieczki w nietuzinkowe miejsca Dolnego Śląska!
Zobacz "Mój nieoczywisty Dolny Śląsk" - interaktywny przewodnik, z dokładnymi lokalizacjami setek miejsc, mapami, wskazówkami i mnóstwem ciekawych historii.
Główna brama jest zamknięta i zarośnięta, a tabliczka informująca o zakazie wstępu ledwo widoczna. Znajdujemy przejście między krzakami od strony bocznej drogi. Okazuje się, że ruiny nie są w żaden sposób zabezpieczone. Obecny „właściciel prywatny” musiał je opuścić lata temu i na dobre zapomnieć o Brzezince…
Nad wejściem wciąż widnieje herb z datą budowy – 1725 rok. Była to późnobarokowa rezydencja, która nieprzerwanie do 1945 roku należała do rodziny hrabiowskiej von Kospoth. Po wojnie pałac przejął PGR. Budynek niszczał, nie doczekawszy się choćby podstawowych remontów dachu.
Niewielki, ale elegancki barokowy ogród zniszczono i ogołocono z rzeźb i dekoracyjnych wazonów. 18 rzeźb na polecenie ówczesnego Ministerstwa Kultury i Sztuki trafiło do ogrodu przy pałacu w Wilanowie… Swoją drogą, ciekawa jestem czy rzeźby w Wilanowie są podpisane miejscem ich pochodzenia? Dekoracyjne wazony także zabrano i dziś zdobią one warszawskie osiedle Szwoleżerów.
Przy zachowaniu bezwzględnej ostrożności i absolutnie bez dzieci, wchodzimy do środka. Ze smutkiem patrzymy na pozostałości wnętrz – kominki, ślady po malowidłach ściennych, sztukateriach czy obrazach. Mimo ogromnych zniszczeń i okropnego smrodu z chlewni, wnętrza pałacu nadal dają wyobrażenie o dawnej, niemożliwej już chyba do odzyskania, świetności.
W przeciwieństwie do Goszcza, co do którego powstają plany i starania o pozyskanie funduszy na rewitalizację, Brzezinka chyba już na zawsze pozostanie zapomniana…
5. Korkowy Pałac
Z Goszcza kierujemy się jeszcze kawałek na północy wschód i przekraczamy granicę z województwem wielkopolskim.
Przed wsią Sośnie odbijamy w lewo w las. Tutaj, w leśnej gęstwinie leży Moja Wola i zabytek unikatowy na skalę światową. To drewniany pałacyk myśliwski zwany „Korkowym Zamkiem”. Jego elewację w całości wyłożono korą dębu korkowego sprowadzonego z Portugalii.
Pałacyk robi dość posępne i przygnębiające wrażenie. To dlatego, że jest zrujnowany, zaniedbany i smutny… W czasach swojej świetności musiał robić wielkie wrażenie!
W 1853 roku książę oleśnicko-brunszwicki Wilhelm kazał zbudować w lesie pałacyk myśliwski, taki tam letni domek, do którego będzie zapraszał swoich gości i urządzał polowania. Dlaczego właśnie tutaj? „Bo taka jest moja wola” miał powiedzieć książę. Więc pałacyk powstał.
W stylu szwajcarskim, w całości drewniany na kamiennej podmurówce. Ze swoich podróży do Szkocji książę Wilhelm przywiózł meble, kraciaste tkaniny, zasłony i tapety. Sufity wyłożono mahoniową boazerią, ściany pokryto malowidłami przedstawiającymi myśliwskie scenki. Po latach pałacyk kupiła rodzina baronów von Diergardt i rozbudowała go o murowaną wieżę widokową. Wtedy też elewację wyłożono korą dębu korkowego.
Korkowy Pałac - co dalej?
Po wojnie pałacyk przejęło nadleśnictwo. Działała tutaj pierwsza leśna szkoła dla dziewcząt, później technikum leśne. Leśnicy dbali o obiekt, konserwację, remonty. Dbali też o teren wokół, nasadzając do przedwojennego parku krajobrazowego ciekawe odmiany drzew. Na początku lat ’90 szkołę zlikwidowano i zameczek trafił w ręce gminy. Niestety, w wyniku sprzedaży obiekt trafił w ręce nieodpowiedzialnego inwestora. Popadł w ruinę, jest zdewastowany, nie wykonano tutaj żadnych prac choćby zabezpieczających…
Nie wiem, naprawdę nie wiem, jak to się dzieje, że można doprowadzić zabytki do takiego stanu…? I to nie w czasie wojny, czy krótkowzrocznej władzy ludowej…
Dziś gmina chciałaby z powrotem przejąć obiekt. Działa też fundacja, która zabiega o remont, szuka środków i sposobu na odzyskanie zameczku od obecnego właściciela. Niestety, sprawa jest skomplikowana - prawdopodobnie na obiekcie ciąży wysoka hipoteka.
Do środka pałacyku można wejść. Trzeba jednak zachować szczególną ostrożność. Najlepiej, by odbyło się to w towarzystwie starszego pana, absolwenta leśnej szkoły, który pojawia się w okolicy. Za drobną opłatą pokaże, którędy bezpiecznie przejść, opowie co nieco o historii miejsca.
Wciąż mam nadzieję, że uda się w jakiś sposób przywrócić dawny blask pałacykowi myśliwskiemu. Będą tu przyjeżdżać turyści, to pewne! Po mojej relacji na Instagramie kilkanaście osób pojechało zobaczyć ten unikatowy zameczek, mimo że jest taki smutny i ponury… Wierzę, że jeszcze będzie cieszył oko, że będzie tu urokliwy hotelik z restauracją, piękne ścieżki spacerowe i krajobrazy z wieży widokowej. W każdym razie taka jest Moja Wola…
6. Wiatrak paltrak - Kałkowskie
Ok, miało być 5 miejsc, ale bliziutko Mojej Woli stoi 120-letni wiatrak, który udało się zachować w idealnym wręcz stanie. Podjedźcie więc do tego szóstego miejsca. Wysiłkiem właściciela, Józefa Barczaka, który przejął wiatrak po ojcu, udało się odtworzyć wszystkie elementy konstrukcji. I to wszystko na podstawie własnej wiedzy i z własnych środków. Wiatrak został wpisany na listę zabytków jako przykład drewnianej architektury przemysłowej. Jest całkowicie sprawny. Goszczą w nim wycieczki szkolne i oglądają dawną metodę mielenia ziaren.
Co jeszcze warto zobaczyć:
Przejdź do kategorii Dolny Śląsk
Przejdź do strony głównej bloga
The form you have selected does not exist.
Dolny Śląsk to zamki i pałace.
Szkoda, że w większości przepiękne kiedyś budynki to obecnie ruiny, o których nikt nie pamięta.
Smutne to wielce, że powoli ulegają całkowitej degradacji.
Ciekawe miejsca pokazałaś.
Mieszkam w innej części Dolnego Śląska, okolic przez Ciebie pokazanych nie znam.
Uroczy ten szachulcowy kościółek i piękny wiatrak.
Dzięki .
Pozdrawiam 🙂
Niestety, tych miejsc na Ziemiach Odzyskanych jest masa, a ze względu na swoje niemieckie pochodzenie zostały zaniedbane, niechciane. A te, które są odremontowane i piękne to tylko kropla w morzu tego wszystkiego. Zresztą pewnie sama wiesz. Pozostało nam jeździć i oglądać to, co jeszcze można zobaczyć.
Wpis bardzo ciekawy. Dużo ciekawych miejsc poznałam. Smutne jest tylko to, że są one takie piękne, mają swoje historie, a niestety ich stan pozostawia wiele do życzenia.
Niestety, lata zaniedbań doprowadziły do tego.. Dla części z nich może jest jeszcze jakaś nadzieja, ale sporo po prostu zawali się i pozostaną tylko zdjęcia…
Mój faworyt: Korkowy Pałac Moja Wola! W życiu bym się nie spodziewał takiego cudu w PL – świetne
Naprawdę, zupełnie nieoczekiwanie w lesie takie coś!