10 miejsc, które warto zobaczyć w Salento – czyli Apulia mniej znana
Salento. Czy znasz ten region we Włoszech? Wiesz, gdzie leży? Czy potrafisz wymienić miejsca, które warto tam zobaczyć? Po lekturze tego wpisu, będziesz mieć gotowy plan na salentyńskie wakacje!
Salento, Półwysep Salentyński, czyli obcas włoskiego buta, to jeden z mniej znanych włoskich regionów. Płaskie nabrzeżne równiny porośnięte gajami oliwnymi, z sennymi miasteczkami, mogą wydawać się nudne i przegrywają z bardziej atrakcyjnymi rejonami Apulii. Większość turystów zwiedzając Apulię ma w planie odwiedzenie okolic Bari. Z Apulią kojarzą się miasteczka z domkami trulli w Dolinie Itrii (słynne Alberobello!), białe Ostuni i Locorotondo, czy kurorty Monopoli i Polignano a Mare. Kiedy pierwszy raz odwiedziliśmy Apulię kilka lat temu, też zafascynowały nas te perełki. Ale jak to zwykle bywa, zechcieliśmy zobaczyć jeszcze więcej Apulii i wybór na tegoroczne wakacje rodzinne padł właśnie na jej południową część, czyli Salento.
Salento – jak dotrzeć na kraniec włoskiego buta?
Bramą Salento jest Brindisi. Historyczne portowe miasto, w którym kończyła swój bieg antyczna, 530-kilometrowa Via Appia. Najstarsza rzymska droga, której budowę rozpoczęto w 312 roku p.n.e., biegła z Rzymu na południe, w okolice Neapolu, a kończyła się właśnie w Brindisi – starożytnym Brindisium. To tędy tygodniami maszerowały rzymskie legiony, przemierzali ją kupcy, posłańcy i podróżnicy. Już w starożytności Brindisium liczyło ponad 100.000 mieszkańców (to więcej, niż dziś!) i było oknem na Wielką Grecję i dalej na wschód.
Dzisiaj moje miasto Wrocław łączy z Brindisi niespełna 2-godzinny lot tanimi liniami lotniczymi. Chwila moment i możemy znaleźć się na samym krańcu Włoch, w sennych miasteczkach, na szerokich plażach, czy skalistych urwiskach. Szukać śladów historii, oglądać zabytki, a wieczorem popijać prosecco nad brzegiem Adriatyku, lub Morza Jońskiego. Region odwiedzany jest głównie przez lokalnych turystów – teraz ma szansę na „pokazanie się” szerszej publiczności.
Sprawdź loty do Brindisi lub Bari z Twojego najbliższego lotniska:
Każdy fan włoskiego dolce far niente i typowego dla południa Włoch niespiesznego stylu życia odnajdzie tu swój kawałek Italii. A przecież wszyscy kochamy Italię! Gdy już nacieszysz się słodkim nicnierobieniem, mam gotową listę miejsc, które warto zobaczyć w Salento.
Co warto zobaczyć w Salento?
Oczywiście, tych miejsc jest więcej niż 10. W ciągu dwóch tygodni udało nam się obejrzeć i poznać sporo przyjemnych miejscówek, urokliwych fragmentów wybrzeża, pięknych zabytków i klimatycznych miasteczek. Wybrałam najciekawsze z nich.
1. Brindisi i portowe kolumny Via Appia
Pierwsze wrażenie przy wjeździe do Brindisi nie jest jakieś szczególne, na szczęście miasto zyskuje przy bliższym poznaniu. Wjeżdżamy do miasta starożytną Via Appia, która dziś jest zwykłą ulicą, zakorkowaną w godzinach szczytu, wzdłuż której stoją współczesne budynki przeciętnej urody. Ale nazwa pozostała. Interesuje nas koniec tej drogi, miejsce, w którym w drugim wieku naszej ery stanęły potężne, marmurowe kolumny i stały się symbolem miasta. Miały wskazywać bramę portu, koniec i początek drogi, która była chlubą cesarstwa. Jedna z kolumn miała pełnić przez pewien czas funkcję latarni morskiej.
Colonne romane di Brindisi dzisiaj to tak naprawdę jedna kolumna i cokół drugiej. Kapitel kolumny, na który patrzymy, nie jest oryginalny. Ale oryginał znajduje się dwa kroki obok – na wystawie w Pałacu Granafei-Nervegna (wstęp bezpłatny). Drugą kolumnę też zobaczymy w Salento, ale trochę później i nie w tym mieście.
Oprócz obejrzenia kolumn, warto przespacerować się po centro storico. Zajrzeć do katedry pw. św. Jana Chrzciciela z XII wieku, wewnątrz której znajdują się m.in. fragmenty starej mozaiki. Zwrócić uwagę na wspaniały balkon dawnego Pałacu Balsamo z XVI wieku (Loggia Balsamo) z bogato rzeźbionymi wspornikami. Przespacerować się bulwarem nadmorskim.
Co jeszcze polecam w Brindisi, to targ. Jeden, mniejszy, mieści się w centrum historycznym na Piazza Mercato. A drugi jest prawdziwą, autentyczną halą targową. Zlokalizowany poza centrum, na osiedlu mieszkaniowym (viale Risorgimento). Nie ma tutaj turystów, a zwykli mieszkańcy, którzy z siateczkami przychodzą po codzienne zakupy. Gdy byliśmy w Brindisi początkiem lipca, stragany uginały się od stosów pomidorów, brzoskwiń, moreli i cukinii. To gwarne miejsce, nawoływania sprzedawców i wszystko po 1,5 euro 😉 Są też ciuchy i buty, tanie zwiewne sukienki i wszelkiej maści róźności.
2. Autentyczny klimat Carovigno
Z roku na rok coraz mniej jest tych miasteczek z „autentycznym klimatem”. Apulijskie Ostuni, Locorotondo, czy Martina Franca były takie jeszcze kilka lat temu. Moda na Apulię zmienia te miasteczka w turystyczne hity, a ulice pełne są influencerek pozujących w sukienkach na białym tle budynków. No cóż, takie czasy! Na szczęście Włochy wydają się mieć nieskończoną ilość małych klimatycznych miasteczek i zawsze mamy szansę znaleźć coś, co nas zachwyci.
Dla mnie takim miasteczkiem okazało się Carovigno, w prowincji Brindisi. Jak każde porządne klimatyczne miasteczko, leży na niewielkim wzgórzu, ma zamek, system wąskich uliczek z przewieszonym praniem, plac katedralny i stoliki z krzesełkami, przy których (jeszcze zamiast turystów) przesiadują panowie grający w karty. Koniecznie tam zajrzyj. Podczas spaceru zatrzymaj się na kanapki (a właściwie kanapy) w wyśmienitej CaLu Paninoteca (Via Padre G. Brandi, 20) – kanapki przygotowywane są ze świeżych apulijskich produktów, a zjadasz je przy ulicznym stoliku lub na wyjątkowo malowniczych schodkach z poduchami.
3. Klasztor Santa Maria di Cerrate i Grecy w Salento
Piękne i ciekawe miejsce o dużej wartości historycznej. Nie wiem dlaczego, zupełnie niepopularne wśród turystów. Oprócz nas było tam jeszcze kilka osób. To zdecydowanie jedno z ciekawszych miejsc, które warto zobaczyć w Salento i w Apulii w ogóle.
Opactwo założone zostało w XI lub XII wieku przez mnichów prawosławnych obrządku greckiego, którzy schronili się w Salento. Dziś to miejsce wydaje się odludne i zupełnie pośrodku niczego, ale w danych czasach przebiegała tędy rzymska droga, łącząca Brindisi z położonymi na południu Lecce i Otranto. Klasztor rozwijał się i funkcjonował jak dobrze prosperujące gospodarstwo rolne: były tu stajnie, młyny, piekarnia, tłocznie oliwy. W początku XVIII wieku opactwo najechali tureccy piraci i praktycznie zrównali je z ziemią. Od tamtego czasu miejsce pozostawało opuszczone i popadało w ruinę.
W latach 60-tych XX wieku rozpoczęto w ruinach klasztoru prace archeologiczne, które przyniosły wiele ciekawych odkryć. W 2012 roku obiekt trafił w ręce fundacji FAI, która zajmuje się ratowaniem zabytków w Europie. Fundacja bardzo ładnie zagospodarowała miejsce. Jest film prezentujący historię i odkrycia, jest prezentacja multimedialna, także dla najmłodszych. Na ekranie dotykowym możemy spróbować własnoręcznie zrekonstruować bizantyjskie freski. W pomieszczeniach, które można zwiedzać, przygotowano tabliczki z opisami wszystkich malowideł i ciekawostek. Odtworzono tłocznię oliwy i piekarnię.
Zwiedzamy romański kościół z bizantyjskimi freskami, podziemne tłocznie oliwy, pomieszczenia gospodarcze i wystawy. Bilet wstępu dla osoby dorosłej to 8,5 euro, dla dziecka do 18 roku życia – 4 euro, za bilet rodzinny 2+3 zapłaciliśmy 20 euro. Wybierając się do tego miejsca, sprawdź godziny otwarcia – tak jak większość włoskich muzeów, ma przerwę w czasie siesty.
To ciekawe: Grecy w Salento i starożytny język griko
W klasztorze dowiedziałam się o Grecji Salentyńskiej. Do dzisiejszego dnia w kilku gminach Salento żyją potomkowie Greków, którzy w starożytności kolonizowali południowe Włochy. Antyczna mniejszość etniczna, czy to nie niezwykłe? Kolejna fala ludności greckiej przybyła tu w czasach Bizancjum, a następnie po upadku Cesarstwa Wschodniorzymskiego, uciekając przed Turkami. Do dziś zachował się język griko, zapisywany alfabetem łacińskim, wywodzący się bezpośrednio ze starożytnej greki. To język, jakiego używał Homer, a który jest mało zrozumiały dla współczesnych Greków. Szacuje się, że ludność italogrecka to około 20.000 osób. Języka griko można uczyć się w niektórych szkołach, wydawane są książki i organizowane festiwale podtrzymujące dawne tradycje.
4. Co warto zobaczyć w Salento: barokowe Lecce
Zakochałam się w Lecce! Jakie to jest piękne miasto! Jaki klimat! Jakie zabytki! Powinnam poświęcić mu osobny wpis na blogu, bo to jest prawdziwa perła. Miejsce w którym każdy fan historii sztuki będzie miał prawdziwą ucztę dla ducha… i tysiące kroków na liczniku. To nie jest miejsce, które warto zobaczyć w Salento – to jest po prostu MUST SEE.
Lecce ma historię sięgającą antyku, ale to, z czym dziś się kojarzy, to zabytki epoki baroku. Nie bez powodu nazywa się je „Florencją Południa”.
Stajemy na głównym placu w historycznym centrum miasta – Piazza Piazza Sant’Oronzo – czyli placu św. Oroncjusza. Kilka metrów pod nami znajdują się pozostałości starożytnego Lecce (Aletium). Zaglądamy do wielkiej dziury w środku placu. Na początku XX wieku, podczas budowy gmachu banku, odkryto amfiteatr rzymski, prawdopodobnie z I wieku p.n.e. 30% amfiteatru zostało odsłonięte i dziś na jednym zdjęciu możemy mieć antyk, barok otaczających amfiteatr kamienic, i współczesność. To muszą być Włochy! Na starożytne pozostałości natkniemy się jeszcze nie raz podczas spaceru po mieście.
Tuż przy amfiteatrze stoi kolumna, na szczycie której posadowiono figurę św. Oroncjusza. I to jest właśnie TA KOLUMNA. Druga kolumna z Brindisi. W 1528 roku, w wyniku trzęsienia ziemi, jedna z kolumn w Brindisi przewróciła się i tak leżała sobie przez ponad sto lat. W 1659 roku mieszkańcy Brindisi postanowili podarować ją mieszkańcom Lecce. Dlaczego akurat im? Nie wiem, może chcieli, żeby postawili sobie coś ładnego i starego na środku głównego placu. W Lecce akurat skończyła się epidemia, a to dzięki temu, że modlono się do św. Oroncjusza. Więc na starożytnej kolumnie zamocowano figurę świętego, którego trzy lata wcześniej ustanowiono patronem miasta.
Barokowy szlak w Lecce
Na miejskim szlaku „Lecce Ecclesiae – alla scoperta del Barocco” znajduje się 45 miejsc. Kościołów, pałaców, obiektów kultury. Czterdzieści pięć miejsc w jednym mieście! Nawet ja tego nie ogarnę 😉 Skupiam się na 5 najważniejszych miejscach. W informacji turystycznej (Piazza del Duomo 5) biorę mapę, kupuję bilet (5 miejsc – 11 euro) i sprawdzam godziny mszy (podczas mszy zwiedzanie kościołów nie jest możliwe). Akurat jest sobota, więc mszy jest sporo, bo to sezon ślubów. Ale dzięki temu, kościoły są całe w kwiatach, pięknie przystrojone.
Barocco leccese – barok z Lecce – zwany też „białym barokiem”, charakteryzuje się drobnym ornamentem, z mnogością ludowych akcentów. Miękka wapienna skała, wydobywana w okolicznych kamieniołomach, o charakterystycznym jasnym kolorze kości słoniowej, dawała niezwykłe możliwości plastyczne. Misterne, koronkowe wręcz zdobienia fasad pałaców miejskich, balkonów, ołtarze kościołów, wykończenia portali. Oczy trzeba mieć w Lecce dookoła głowy, bo wszędzie, na każdym kroku i w każdym zaułku kryje się biały barok. Chociaż tak naprawdę jest on bursztynowy – z wiekiem skała ściemniała, a szczególnie pięknie prezentuje się w wieczornym świetle zachodzącego słońca.
Narodziny baroku w Lecce to przełom wieków XVI i XVIII. Od 1516 r. aż do 1707 w Królestwie Neapolu,na terenie którego znajdowało się Lecce, panowali Habsburgowie, a po nich Burbonowie. W XVI wieku, przez ponad 30 lat zwierzchnikiem biskupstwa jest Luigi Pappacoda, biskup, któremu marzy się władza papieska. Wzorem swoich rzymskich kolegów, zarządza m.in. przebudowę XII-wiecznej, romańskiej katedry i pałacu biskupiego, innych ważnych w mieście kościołów oraz budowę nowych. Prace powierza lokalnym architektom – m.in. Antoniemu Zimbalo (kontynuuje je jego syn Giuseppe), Giuseppe Cino, czy Cesare Penna.
Dajcie więcej baroku, wytrzymam!
Zwiedzanie barokowego szlaku zaczynam od Placu Katedralnego z pałacem biskupim oraz budynkiem dawnego seminarium, w którym dziś znajduje się Muzeum Sztuki Sakralnej. Przemykam przez krużganki, oglądam stare księgi, rzeźby i obrazy z czasów „Złotego Wieku”. Następnie podziwiam główną i boczną fasadę katedry, przez którą wchodzę do środka. Wnętrze jest imponujące! Ołtarz główny i 12 ołtarzy bocznych, z których każdy to misterna barokowa koronka. Schodzę do krypty, sklepienie której podtrzymują 92 dwie równo rozmieszczone kolumny.
Odwiedzam kolejne kościoły: Santa Maria della Grazie z pięknym sufitem z orzechowego drewna, Santa Chiara o zaskakująco jasnym wnętrzu i suficie zdobionym papier-mache, San Matteo z posągami 12 apostołów i bazylikę Santa Croce, o której powiedzieć, że ocieka barokiem, to nie powiedzieć nic. Przechodzę obok przepięknego Palazzo dei Celestini, w którym dziś znajduje się siedziba władz lokalnych.
Na koniec zatrzymuję się na dziedzińcu średniowiecznego zamku Karola V, gdzie moje oczy odpoczywają od barokowej rozpusty, a nogi od wydeptanych dzisiaj kroków.
Cartapesta
Przemierzając uliczki Lecce zaglądam na małe dziedzińce. Tu i tam mieszczą się pracownie artystów tworzących z cartapesta, czyli masy papierowej. „Carta” oznacza papier, a „pesta” pochodzi od czasownika „pestare”, co może się tłumaczyć jako „ubijać” lub „wyciskać”. Ta technika ma długą historię w tym rejonie Włoch. Masa papierowa kształtowana jest w różne figury, dekoracje, maski, postacie ludzkie czy zwierzęta. Po wyschnięciu i stwardnieniu tworzy trwałe i lekkie struktury, które mogą być malowane, pokrywane tkaninami lub ozdobione według własnego pomysłu artysty.
Lecce na więcej niż 1 dzień
Idealnie byłoby mieć co najmniej dwa dni na zwiedzanie Lecce i zostać tutaj na nocleg. Serce miasta tętni życiem do późnych godzin. Jest mnóstwo restauracji i przytulnych knajpek i sporo pięknych apartamentów do wynajęcia w samym centrum historycznym. Lecce to dobre miejsce na jesienny city break we Włoszech i niewykluczone, że jeszcze kiedyś zaplanuję tutaj coś podobnego, jak ostatnio w Palermo.
Booking.com5. Historyczne Otranto i kamieniołom boksytów
To niewielkie dziś Otranto, a nie Lecce, było w przeszłości dominującym miastem Salento. Przed przyjazdem i zwiedzaniem miasteczka przeczytałam książkę o wydarzeniach z 1480 roku, kiedy to na Otranto napadły tureckie wojska. Miasteczko zostało pozostawione samo sobie, jego mieszkańcy, rybacy i rzemieślnicy sami toczyli nierówną walkę z najeźdźcą. 800 ocalałych mężczyzn zostało uwięzionych i zmuszonych do przejścia na islam. Ponieważ tego nie uczynili, wszyscy zostali zgładzeni na pobliskim wzgórzu. Dziś kościół katolicki czci ich jako świętych Męczenników z Otranto, a w bazylice umieszczone są ich szczątki. Książka to powieść historyczna „Godzina próby” włoskiej pisarki Marii Corti.
Otranto jest ślicznym miasteczkiem, które zdecydowanie warto zobaczyć w Salento. Potężne mury aragońskiej warowni dominują nad centrum historycznym. W 2010 roku Stare Miasto Otranto zostało wpisane na listę UNESCO. U podnóży murów obronnych, po których spacerujemy, rozciągają się miejskie plaże i przystań, że dziesiątkami jachtów i motorówek – przed wiekami to w tym miejscu stało ponad sto tureckich galer oblegających miasto.
Centralne miejsce historycznego centrum zajmuje katedra – pochodzi z XI wieku, ale podczas tureckiego oblężenia uległa poważnym zniszczeniom. To właśnie w jej grubych murach, w sierpniu 1480 roku, schroniły się otranckie kobiety i dzieci, podczas gdy mężczyźni bronili miasta. Turcy zdobyli Otranto na 13 miesięcy. Po tym czasie zostali przepędzeni z miasta przez Alfonsa V Aragońskiego, który polecił odbudowę kościoła oraz umieszczenie w jego wnętrzu szczątków męczenników, które przez ponad rok pozostawały na pobliskim wzgórzu Minerwy, gdyż tureccy włodarze nie zezwalali na pochówek.
Dziś na Wzgórzu Minervy mieści się niewielki kościół i klasztor. Możemy przeczytać tutaj legendę o męczennikach i odpocząć w cieniu starych drzew.
Cava di Bauxite
Kilka minut samochodem od centrum Otranto znajduje się osobliwość geologiczna – Cava di Bauxite. To nieczynny kamieniołom boksytów, zalany wodą, która w zależności od pory dnia, przybiera piękne odcienie turkusu. Z parkingu czeka Cię króciutki spacer przez pola do tego fotogenicznego miejsca.
6. Torre Sant’Andrea, Grota della Poesia i wybrzeże na północ od Otranto
Na północ od Otranto rozciąga się malownicze wybrzeże Adriatyku, z ładnymi piaszczystymi plażami i przeróżnymi formacjami klifowymi. Jedne z najładniejszych występują w miejscu zwanym Torre Sant’Andrea, ze skalnym mostem i zatoczkami, gdzie można się kąpać. Kolejne takie miejsce to Grotta della Poesia, której turkusowa głębia przyciąga amatorów skoków do wody. Oba miejsca są dość zatłoczone, ale i tak warto je odwiedzić (najlepiej poza weekendami).
7. Santa Maria di Leuca
To już naprawdę koniec włoskiego obcasa, najdalej na południe wysunięty przylądek Włoch. Miejsce, gdzie wody Morza Jońskiego mieszają się z wodami Adriatyku. Niewielkie miasteczko z białymi domkami, urokliwymi starymi willami z XIX wieku i przystanią, skąd możesz wyruszyć na zwiedzanie dostępnych tylko od strony morza malowniczych grot.
Ze wzgórza przylądkowego, na którym stoi latarnia morska, roztacza się wspaniały widok na morze i ów styk wód. PONOĆ jest on widoczny. W tym miejscu stykają się ze sobą dwa prądy morskie, płynące w przeciwnych kierunkach, co ma zostawiać ślad na powierzchni wody. Mieszkaliśmy przez dłuższy czas w tej miejscowości i odwiedziliśmy punkt widokowy kila razy, przy różnych warunkach pogodowych i o różnej porze dnia. Powiem tak – chciałam zobaczyć tę granicę bardzo, ale mimo to naprawdę jej nie widać.
Wzgórze jest ciekawe też z tego względu, iż znajduje się na nim zakończenie starego akweduktu i wodospad, który jest uruchamiany w niektóre święta. Ponadto na górze posadowiono sanktuarium di Santa Maria de Finibus Terrae („koniec ziemi”) i krzyż w miejscu, gdzie przebywał św. Piotr, który po raz pierwszy postawił stopę na półwyspie Apenińskim w swojej podróży do Rzymu.
W samej miejscowości spodobały mi się stare, XIX-wieczne wille, a także bagnarole – dawne domki kąpielowe, należące do bogatych właścicieli tychże willi. W bagnarolach zażywali oni morskich kąpieli, a one chroniły przed słońcem i wzrokiem niepowołanych osób.
Zjedz coś w Santa Maria di Leuca
Jeśli miałabym polecić jedną restaurację w miasteczku (a przetestowaliśmy ich kilkanaście), to w sumie poleciłabym dwie. Jedna to Boccaccio, czyli „poezja w słoiku”, która w dość sporym parku serwuje typowe dania dawnej apulijskiej kuchni. Menu jest krótkie, ale zawiera tylko lokalne specjały jak np.: bombetty, krem z bobu i cykorii, lokalne sery i wędliny, orechiette i tiramisu. Drugim miejscem jest restauracja przy kościele – La Sagrestia, o zróżnicowanym, pysznym menu, w nietuzinkowej lokalizacji i z klimatem. Niech będzie jeszcze trzecie miejsce. Najprawdziwszą z prawdziwych włoskich pizzy zjesz w niepozornej, autentycznej Da Leo. Zajrzyj też do małego sklepu spożywczego Supermercato Muriccio, z salentyńskimi przysmakami. Właściciel zadba, żebyś nie wyszedł z pustymi rękami (i pustym żołądkiem). Warto!
8. To warto zobaczyć w Salento: groty u wybrzeży Santa Maria di Leuca
Z przystani w Santa Maria di Leuca możesz wypłynąć w rejs łódką do niedostępnych z brzegu, malowniczych grot. W sumie jest ich 13, zarówno od strony Morza Adriatyckiego, jak i Jońskiego. Możesz wybrać się na wycieczkę zorganizowaną np. na półtoragodzinny rejs za 20 euro lub trzygodzinny – 35 euro. Najprzyjemniej jednak pożyczyć motorówkę i samodzielnie popływać (motorówki o mocy silnika poniżej 40 KM można wypożyczyć bez patentu sternika), kąpać się w turkusowej wodzie i odpoczywać podziwiając ładne widoczki.
9. Włoskie Malediwy czyli płytkie piaszczyste zatoki na zachód od Santa Maria di Leuca
Nie wiem, czy to jest aż tak konieczne do odwiedzenia miejsce, ale pojechaliśmy sprawdzić, co to za Malediwy. Na zachód od Santa Maria di Leuca, za miejscowością Marina di Pescoluse, rozciąga się płaskie, monotonne wybrzeże. To ulubione miejsce wypoczynku lokalnych mieszkańców. Kilometrami ciągną się piaszczyste plaże, a zejście do wody jest bardzo długo płytkie, w związku z czym woda ma temperaturę zupy pomidorowej. Plaże są zagospodarowane, część z nich jest płatna. Niektóre są bardziej eleganckie, w formie plażowych klubów z jacuzzi i sztuczną trawą, a inne bardziej zwykłe. Wszędzie rzędy leżaków i parasoli. Atrakcje typu lot paralotnią, skutery wodne, dmuchańce. Dobre dla osób, które lubią taki klimat wypoczynku.
10. Plaże, stare miasto i owoce morza w Gallipoli
Zdecydowanie bardziej malownicze, choć też zaludnione i zagospodarowane, są plaże w okolicach Gallipoli. W ogóle Gallipoli jest miasteczkiem, które zdecydowanie warto odwiedzić w Salento. Starówka, o zachowanym średniowiecznym układzie urbanistycznym, jest przepięknie położona na wysepce i panuje w niej prawdziwy włoski, wakacyjny klimat. W porcie serwują najlepsze w Apulii, świeże owoce morza. Warto zagłębić się w kolorowe uliczki, gdzie słychać autentyczne włoskie życie. Są kościoły, barokowa katedra i piękny widok z murów miejskich na plażę. A jeśli odjedziesz trochę dalej, znajdziesz się na dzikich plażach, porośniętych kępkami kwitnącego na fioletowo tymianku i dzikiego rozmarynu. Jak w bajce!
Włochy – zobacz więcej:
- Alberobello, Martina Franca i inne perełki Apulii
- Czyich śladów szukałam w Villi Carlotta nad Jeziorem Como?
- Czy warto lecieć w listopadzie do Palermo?
- Gdzie nocować w Apulii? Zobacz polecane miejsca, które sprawdziliśmy.
Salento, ukryty klejnot Apulii, kusi podróżników swą subtelną ekstrawagancją. Wioski z białymi fasadami tańczą w promieniach słońca, a oliwne gaje snują historie wieków. Alberobello z niesamowitymi trulli, to jak kraina z bajki. Pola kwitnących maków w Leuca otulają duszę kolorami, a nad klifami Santa Maria di Leuca królują zapierające dech w piersiach widoki. Barok w Lecce wypełnia ulice sztuką, a Otranto zaskakuje mozaikami. Gargano to tajemnicza natura, a Matera na granicy, to wciąż żywa historia w skałach. Salento to harmonia mniej znana, zachwycająca wyjątkowym tańcem włoskiego piękna.